Podróż Twórcze Bieszczady
Zapracowanych ludzi (takich jak ja i jeszcze kilka znanych mi osób) ciągnie pasjami do zorganizowania sobie chwili czynnego odpoczynku. Po codziennej walce z projektami, wdrożeniami, kontaktami z klientami, awariami, itp., zdarza się, że tak dla wprawy, prowadzimy projekt podróż. Może czytaliście moją relację z wyprawy do Stanów: HUmmerem po HAmeryce? Tamto to było prawdziwe przedsięwzięcie. Obecna podróż jest krótka, relatywnie tania, promuje polskie krajobrazy i jest kształcąca.
Pod koniec stycznia (2009) kolega Krzyśka - Czarek, znalazł przypadkiem link - fotowarsztaty. Nas, pasjonatów fotografii długo nie trzeba prosić. W końcu sprzęt leży przez większą część czasu w gotowości w szafie i marnuje się bez wyjścia w plener. Brak czasu, urlop za krótki. Ale na weekend to zawsze można. Poszła przedpłata za miejsca.
Program zajęć w terenie zachęcał do skorzystania z oferty. Ćwiczenia z głębią ostrości, perspektywą, panoramy, zdjęcia nocne - super. Tylko ostatnie prognozy w dniach poprzedzających wyjazd nie zapowiadały dobrej pogody (Sławku, dzięki za wskazówkę). Śledziłem zmiany temperatur i opadów słupkach. Cholera - będą co najmniej dwie pory roku - mokra i zimna - raczej bez ciepłego słoneczka.
Wyjechaliśmy w piątek z Warszawy. Wybraliśmy drogę w przez Radom. No cóż, nikt pomimo zapasu czasu na dojazd nie przewidział stania godzinę w korku z powodu wypadku. Dojechaliśmy do Orelca spóźnieni. Gospodarz Zagrody Magija - Janusz, kilkakrotnie wskazywał nam drogę:
- Skręćcie przed przystankiem...
Szukaliśmy tego przystanku - taka malutka budka - udało się. Jeszcze trochę ubitą drogą od asfaltu i wjechaliśmy na podwórko.
Wszyscy już po kolacji, czekają na zajęcia teoretyczne, a my dopiero rozpoczynamy wieczerzę. Staraliśmy się zjeść posiłek jak najszybciej. Krótkie przedstawienie się i parę słów o sobie. Okazuje się, że mamy sporą ekipę z Warszawy i gości z Krakowa, Łodzi... jedenaście osób. Z jednego drewnianego domu, przeszliśmy na zajęcia do drugiego.
Salka z kominkiem, projektor, ekran - prawdziwy wykład. Początki prelekcji Pawła trochę nudne - sporo czytaliśmy i jakieś doświadczenie mieliśmy. Ale z upływającym czasem zaczęły pojawiać się przydatne informacje - np. o bateriach. A test z fotografowaniem białej i czarnej kartki żeby zobaczyć efekt działania pomiaru światła w aparacie był naprawdę dobrym i działającym na wyobraźnię doświadczeniem fizycznym.
Po wykładzie Janusz zaprosił chętnych na zajęcia do piwniczki. No niezły loch ma Gospodarz. Tym atrakcyjniejszy, że parę buteleczek i baniaczków z trunkami tam się znajduje...
W piwnicy 4 C, winko odrobinkę zmrożone, ale degustacja polepsza humory. Czas szybko umknął i trzeba było się położyć. Mieliśmy nadzieję na zdjęcia o wschodzie Słońca.
Hardcorowcy wstają, lamerzy śpią. Ja też :) Krzysiek, Czarek i Paweł dzielnie poszli łapać w pudełka poranne mgły i światełko. Coś tam upolowali - materiał posłużył później do dyskusji - np. jak usunąć wredne kable energetyczne z kadru.
Po smacznym śniadaniu wyjechaliśmy bryczką w teren (biedne koniki - miały co ciągnąć). Pierwszy cel to dawna cerkiew w Orelcu, obecnie kościół katolicki. Stary, drewniany z charakterystyczną wieżyczką. Pierwsze ćwiczenia - kadrowanie.
Potem koniki powiozły nas w pobliże retort, w których wypala się węgiel drzewny. Manufaktura nie pracowała, można było obejrzeć wnętrze metalowego pieca. Ćwiczenia praktyczne z makrofotografii - ciekawie wychodzą na obrazkach faktury żużla, żeliwa, węgla.
Całej ekipie towarzyszył przepiękny pies husky należący do sąsiada Janusza. Srebrzysta sierść i cudne błękitne oczy. No i ADHD w tyłku. Nie usiedział chwili w jednym miejscu. Ujadał na konie, biegał wokół, pogonił stado saren na polu. Dla nas było to wyzwanie fotografowania szybko uciekającego obiektu.
Dalej towarzystwo pomaszerowało pieszo w las. Sobota była cieplejsza. Mróz puścił i jak to niektórzy mawiają o Bieszczadach: tylko błoto i choinki. Szukaliśmy pierwszych oznak wiosny. Udało się. Na pierwszy ogień poszły przebiśniegi, potem bazie, potem inne. Jakiś czas spędziliśmy przy gałązce ze skrzącymi się kroplami wody.
Spacer na świeżym powietrzu był bardzo przyjemny. Ostatni etap wiódł polnym wąwozem na skarpę skąd rozciągał się piękny widok na rozlewisko rzeki San. Rozstawiliśmy statywy i przystąpiliśmy do robienia klatek do złożenia panoramy. Zaczęło intensywniej siąpić.
Następnie udaliśmy się do siedziby Caritasu w Myczkowcach znajdującego się na terenie dawnych koszar wojskowych. Na miejscu znajduje się plenerowa ekspozycja makiet cerkwi i kościołów z różnych partii Bieszczadów i Podbeskidzia. Paweł objaśniał różnice w szczegółach architektonicznych: kopuły, wieżyczki, kształt dachu, plan. Mieliśmy okazję spróbować fotografii z szerokim kątem tak aby oszukać widza i makietę przedstawić w możliwie naturalny sposób jak prawdziwą budowlę.
Kawa i ciacho w kawiarence Św. Franciszka. Po przerwie poszliśmy do mini zoo. W klatkach mieszka m.in. kilka odmian bażantow - bażant złocisty - pierwszy raz widziałem takiego ptaka..., a po ogrodzonych siatką wybiegach biegają sarny i koziołki.
Na obszarze ośrodka znajduje się też stadnina koni. Zorganizowano dla nas specjalnie spacerek koni na wybiegu. Można było spróbować panoramowania oraz na krótkich czasach zatrzymać ruch biegnących
wierzchowców. Parę setek zdjęć zapisały na kartach nasze "czterdziestki" (moja, Krzyśka i Czarka). Czeka nas ostra selekcja, bo przy tego rodzaju zdjęciach decyduje przypadek.
Potem samochodami wróciliśmy do Zagrody Magija na obiad. Smacznie i do syta - to dewiza Gospodarzy: Magdy i Janusza. Krótki odpoczynek w pokoju i przystąpiliśmy do zajęć popołudniowych w terenie. Najpierw podjechaliśmy w pobliże nieodkrytego wodospadu na Olszance - prawdziwa perełka. Stopień wody ma do dwóch metrów. Kaskada zajmuje całą szerokość rzeczki. Zdjęcia z długim czasem, aparaty na statywach. Rejestrowaliśmy "bawełnianą" wodę, łagodnie przelewającą się przez próg. Długie czasy wygładzają strumień, powierzchnia rzeki poniżej kaskady nabiera satynowego połysku. Zaczęło bardziej sypać niż kropić i do zmiany obiektywów przydał się parasol. Ale był dodatkowym sprzętem do niesienia...
Na koniec dnia czekała nas prawdziwa atrakcja. Jechaliśmy na fotografię nocną, a obiektem miała być zapora, największa w Polsce. Mieliśmy wyjątkowe szczęście, bo oświetlona od dołu wspaniale prezentowała się z oddali.
Zaczął sypać śnieg.
Najpierw zdjęcia ze skarpy na odległą zaporę, potem podjechaliśmy w kierunku Soliny i zatrzymaliśmy się przy moście. Pełna iluminacja budowli to niecodzienny widok. Obok przejeżdżał samochód, zatrzymał się na moście przy naszej grupie z rozstawionymi statywami i wysiadła jakaś amatorka fotografii ze swoją zabawką do cykania :)
Spodziewaliśmy się rychłego wyłączenia oświetlenia i szybko podjechaliśmy na szczyt zapory. W sypiącym śniegu, szybko zmierzaliśmy do oświetlonej korony. Wychyliłem się z aparatem i uwieczniłem jeszcze ostanie sekundy światła z dołu. Potem zapadły ciemności poniżej tamy, a świeciła sama góra. Była to chwila na fotografię kreatywną. Statywy, długie czasy rzędu 10-15s, zabawy w rysowanie kształtów światłem i łapanie duchów. Kulminacyjnym momentem było pisanie napisów włączonymi komórkami. Efekty do oglądania na załączonych zdjęciach.
Godziny wieczorne w Zagrodzie Magija spędziliśmy na "robótkach ręcznych". Magda, żona Janusza ma duszę artystyczną. Współpracuje z miejscowymi artystami ludowymi. Para się m.in. bibułkarstwem i przez część wieczoru wprowadzała nas w arkana tej sztuki. Spod naszych palców wychodziły prawdziwe cudeńka - dwa gatunki kwiatków z bibuły :) Jak znalazł na nadchodzący Dzień Kobiet (wręczyłem po powrocie żonie).
Przy śmiechach i grzańcu szybko leciał czas. Bardzo późno spotkaliśmy się w węższym gronie oglądając swoje obrazki z całego dnia.
Po drodze ćwiczyliśmy perspektywę i głębię ostrości. To niesamowite jak wykorzystując np. płot można pokazać jak zmienia się ostrość w kadrze w zależności od zastosowanej przesłony i ogniskowej.
W lesie ciekawym obiektem była pasieka. Kolorowe ule wtulone w śnieżną pierzynkę na skraju lasu. Widok niespotykany i bardzo ładny. Po dwóch godzinach wróciliśmy do bazy na ostatnie warsztaty podsumowujące. Paweł omawiał na przykładach możliwości programów do "wywoływania" plików RAW oraz retuszu i kreowania panoramy na przykładzie Adobe Photoshop Elements. Kolejna dawka informacji przyda się w przyszłej zabawie w Fotografię i fotografię. Mam nadzieję, że ilość "pstryków" znacznie zmaleje w moim dorobku na korzyść prawdziwych zdjęć :)))
Wspaniały obiad zakończył nasze warsztaty i trzeba było wyjeżdżać. Dla mnie był to drugi raz w Bieszczadach w życiu. Pierwszy, ponad dwadzieścia pięć lat temu, wspominam raczej źle ze względu na paskudną pogodę - lało bez przerwy. Tym razem okoliczności i miejsce były bardziej łaskawe. Ten pobyt na długo zachowam w pamięci, a oferta naszych Gospodarzy z pewnością przyciągnie mnie jeszcze nie raz.
Magdo, Januszu i Pawle - wielkie dzięki!!!
Tekst i zdjęcia: Sylwester Z.
Zaloguj się, aby skomentować tę podróż
Komentarze
-
..tak sobie zaglądam tu, i myślę, i myślę, i myślę...
-
Piotrze, sam lubię wykopaliska...
Dzięki :) -
...warto wrócić czasami di "zamierzchłej" przeszłości kolumberowej...
-
już Ci wpisałem w profilu iwonko - a może we wrześniu....
-
to chyba ostatnia Twoja podróż na którą się zaprosiłam.
Piękne plenerki, w Bieszczadach jeszcze nie byłam.
Od pewnego czasu też staram się brać udział w podobnych plenerach, w okolicach Poznania. Zawsze jest fajna atmosfera, równie zakręceni współtowarzysze, można się wymienić doświadczeniami. No i mobilizacja aby np. w środku nocy ruszyć tyłeczek.
-
No i za zdjęcia :-)
-
arnold.layne - dzięki za plusika na podróż :)
-
ja na te wakacje znowu pojecjac w solinskie rejony...ale tym razem nad to "uzdrawiajace zrodelko" znowu sie bede meczyc nad fotografowaniem wody aleee skoro do tego miejsca az chodza pielgrzymki to widocznie warto...rok temu chcialam tam isc ale droge zalalo bo tydzien padalo a pozniej nie bylo kiedy....od tamtej pory mam cel...zrodelko zobaczyc ps dzieki za rade co do tej wody
-
odpuszczone! :))
-
Nie moge powiedziec,zeby mi rozmarzenie- z postu powyzej,minelo...
Ale poniewaz to stan,zdaje mi sie, bedzie permanentny, (jak zwykle zreszta po obejrzeniu Twoich zdjec ) ,dopisuje sie teraz :
Swietnie i tworczo spedzasz wolny czas ,Dino !
p.s. pozwol,ze zacytuje Ci cos, to tak apropo Twoich "zarzutow" ; )
saltus (11.03.2009 23:10) + mówiłam, że naprawdę przeczytałam, Ty niewierny dino, jak mówił snowboarder :-) -
Dino piekne te Bieszczdy na Twoich zdjęciach:) Ja zimą nie odważyłabym się tam jechać... Byłam w zeszłym roku w środku lata i cały czas lało, lało i lało....
A już nie zapomnę dwudziestokilometrowej wędrówki do źródeł Sanu w strugach deszczu.... Możecie sobie wyobrazic jak wyglądałam: ubłocona po pas albo i wyżej, umoczona, przemarznieta, no i na koniec upłakana ze zmęczenia i sama już nie wiem z czego.....
No, ale wspomnienia bezcenne i dziś wspominam to ze śmiechem:D
-
A marz sobie! Połoniny czekają :)
-
Dino,
dziekuje Ci najserdeczniej ...
Jak mi juz troche rozmarzenie przejdzie, to sie tu jeszcze dopisze : ) -
Renato - dziękuję za ocenę :)
-
od Ciebie plus to wielka frajda :)
-
Zazdroszczę bo w Bieszczadach nigdy nie byłam a zawsze bardzo chciałam !
-
Zaraz pewnie mi się dostanie od naszych stróży polskiej ortografii za te Bieszczady z małej... :) Przepraszam wrażliwych - to się nie powtórzy :P
-
dzięki - duzinku :)
-
Nie wiem skąd wiedziałeś, że planujemy w te wakacje w nasze polskie bieszczady jechać... Ale dzięki za przedsmak wyprawy :)
-
smyczek - dzięki!
-
Bieszczady the best!!!!Uwielbiam....
-
kliski - dzięki :)
-
bendpiramidka - dzięki za ocenę :)
-
łączę się w bólu, mam tak samo... eh :(
-
właśnie tak lubię - tylko te weekendy rzadko się zdarzają :(
-
to sie nazywa efektywnie spedzic weekend! wyprawa pod znakiem "przyjemne z pozytecznym" :)
-
chingon - dzięki za pozytywną ocenę :)
-
jak dla mnie zima nawet na zdjeciach jest przerażająca!:-) nawet na dinowych zdjęciach!
@kuniu: a skąd właściwie jesteś? bo wychodzi mi, że "sąsiadami" bylismy. -
mam nadzieję, że nie za miesiąc!
Tenis na polsat sport extra. Turniej w Indian Wells, wszyscy najlepsi tam są i Nadal i Roger :) -
do to śpij dobrze ;)
-
no dobrze, pogimnastykowałam się z tym praniem trochę i chyba zaraz zapadnę w sen zimowy właśnie... mrozem malowany ;)
a miałam pracować... ech, ten kolumber! dobranoc! ;)
(wybacz dino, że tak u ciebie, ale nie mam siły kombinować innej miejscówki ;) a pożegnać się wypada, bo nie wiem, kiedy znów zajrzę!) -
hyhyhy.... :D No ja do fabryki idę dopiero w kwietniu (L4..), ale z racji kiepskiej anteny mam tylko TVP1 i TVP2, więc o tenisie mogę zapomnieć. Ale widzę, że można liczyć na recenzję ;)
-
Pierwszy set niepodziewanie dla Rodicka, faworytem jest Djokovic, ale gra cienko.
Jest 6:3 i 1:1 w drugim.
-
Sławek tenis ogląda jednym okiem :))
-
I jeszcze jedno wspomnienie z bardzo wczesnego dzieciństwa mnie naszło.. wybaczcie, że tak się rozpisałem i rozmarzyłem.. Jeszcze przed przeprowadzką tata miał pracownię, w której rzeźbił, i razem z dziadkiem ule robili do naszej pasieki. W tej pracowni nie dość, że pachniało ślicznie drewnem, to jeszcze kominek był, zimą zawsze przychodziliśmy do taty i przy tym kominku siedzieliśmy piekąc nad ogniem kiełbaski :D
Ech.. jeszcze raz dzięki za wspomnienia, Dino :)
Voyager? A cóż to jest? Rodica? Djokovica?;) -
nie, ale pewnie nie wytrzymasz i napiszesz, jak im idzie ;)
ja wieszam pranie właśnie... ;p -
coś Ty - ja jeszcze w fabryce...
-
oglądacie Rodica i Djokovica ? pewnie nie :)
-
pełnia, wilki wyją, strach... :)))
-
ja już wiosnę z flakonika tu wkleiłem :) A tym czasem wiosny nie ma :(
-
Nie wiem, czy Was to zdziwi... moja ciocia 8 marca wstawiła do swego profilu na naszej klasie ;) fotkę ze swojego ogródka, na której wychylają się spod śniegu kwiatki konwalii :)
Też mam awersję do zimna (zwłaszcza, że w tej chałupie ogrzewanie nie działa :P ), jednak jeśli chodzi o zimowe krajobrazy - to wolę Prawdziwą Zię, niż "takie coś", co bywa ostatnimi czasy (a mimo to nadal "zaskakuje drogowców" :P).
A najmilej wspominam, jak wracało się z Wigilii od rodziny ze wsi kawałek dalej - nocą, przez zaśnieżony las, i to podczas pełni księżyca :D -
a jak ja :)
-
właśnie - też nie cierpię marznąć!
-
zgadzam się - zimowe krajobrazy bywają przepiękne! ;)
i faktycznie - kierują myśli gdzieś ku przeszłości. dziś zima to głównie nieznośna plucha :( -
dzięki - kuniu :)
byłem dwa tygodnie temu w Orelcu, w sobotę już widać było wiosnę, roztopy, te sprawy, ale całą noc padał śnieg i w niedzielę świat zrobił się inny, cały syf pod białym puchem,
pomimo mojej awersji do zimna lubię popatrzeć na zimowy krajobraz :)) -
Dino, Twe fotki przypominają mi zimowe krajobrazy z mej rodzinnej miejscowości :) Wprawdzie od paru lat (paru???) nie ma "prawdziwej zimy", jednak Tobie dopisała śnieżna pogoda :) Uwielbiam zimowe widoczki - właśnie głównie z sentymentu do mojej miejscowości :) U nas - "na dalekiej północy" zawsze było dużo śniegu, uwielbiałem łazić po zaśnieżonych lasach, nie raz udało się napotkać sarny, dziki. Jednakże były to czasy "bez aparatu przy duszy".
Przywołałeś swymi zdjęciami i opisem miłe wspomnienia! Dzięki Ci za to :D
Ogromniasty plusik :)
Pozdrawiam :) -
dzięki Ci o cesarzowo :)
-
dzięki kluseczko :)
-
sorry bejo - coś mi się pomerdało, przecież Ty mieszkasz w kraju ;)
-
bejo - dzięki!
powspominaj sobie jak u nas dobrze się żyje :))